Skrót ten być może ma oparcie w praktyce językowej, lecz jest niezgodny z regułą ogólną, którą podają Nowy słownik ortograficzny PWN (na s. LXXI) i J. Podracki w swoim słowniku (na s. 21), ponieważ polskim skrótem wyrazu święty jest św., a nie ś. Nie ma powodu, by odradzać stosowanie zapisu zgodnego z regułami pisowni. Poniedziałek, 28 Listopad 2016 15:48, Wpisany przez Wojtek Onyśków Koniec stania w kolejkach do kasy. Większość z nas nie lubi stać w kolejkach do kas w supermarkecie. By rozluźnić nieco tłok, część sklepów zdecydowała się na wprowadzenie kas samoobsługowych, gdzie sami kasujemy produkty. Proces ten wymaga jednak wyciągnięcia zakupów z koszyka, zeskanowania i ponownego zapakowania. Nie jest zatem najszybszym sposobem na „korki” przy kasie. Właśnie dlatego sieć sklepów Piotr i Paweł stworzyła aplikację mobilną „Skanuj i Kupuj”. Za jej pomocą już podczas wkładania zakupów do koszyka klient skanuje produkty. Po zakończonych zakupach wystarczy przyjść do specjalnie wyznaczonego miejsca i zapłacić kartą za produkty. Nie trzeba ich wypakowywać z koszyka czy ponownie działania aplikacji Aplikacja działa nie tylko w sklepie, ale również w domu, gdzie możemy zeskanować kończące się produkty, tworząc tym samym listę zakupów. Rozpiskę można wysłać do i zamówić z opcją dowozu do domu. Obecnie aplikacja działa wyłącznie w jednym sklepie Piotr i Paweł w Polsce. Mieści się on w Poznaniu na ulicy Druskienickiej 12a. Udany program pilotażowy z pewnością może zaowocować implementacją rozwiązania w innych sklepach firmy. Źródło: Piotr i Paweł Hej Paweł. Minął miesiąc od sesji. Zostały mi z niej migawki, nie pamiętam całości, ale powiem Ci, co okazało się najważniejsze. kilka razy kiedy pojawiał się ten bałagan, podświadomość bez gry wstępnej zabierała mnie do momentu gdy sunę przez gwiazdy przed wcieleniem. Nie mam ograniczeń, tylko niepohamowany entuzjazm. Piotr Witwicki: czy Pan żyje z poczuciem, że musi coś udowodnić? Paweł Wdówik: nie. To może jedzie pan na taryfie ulgowej? Zdecydowanie nie. Staram się żyć normalnie i oczekuję, że ludzie tak mnie będą traktować. Ale kiedyś zdarzyło się, że jadąc pociągiem, zapomniałem orzeczenia o niepełnosprawności, a kupiłem bilet ulgowy. Wiedziałem, że konduktor o nie poprosi i poprosił. Odpowiedziałem: nie widzi pan po moich oczach, że jestem niewidomy? Konduktor jednak stwierdził, że zniżka jest na orzeczenie, a nie na oczy. Otworzyłem plecak i zacząłem szukać. Wreszcie wyciągnąłem to, co miałem akurat pod ręką. Był to tygodniowy jadłospis ze szkoły mojego syna. Konduktor zaczął czytać: ogórkowa... Powiedziałem: oj przepraszam, ale ja nie wiem, co tam jest, bo nie widzę. Konduktor zrezygnował. Trudno z tym dyskutować. Jeden mój kolega też zapomniał orzeczenia w podobnej sytuacji. Chcąc udowodnić konduktorowi swoją niepełnosprawność, wyjął oko. Co? Akurat miał protezę. Konduktor zwymiotował. Pan podobno chodzi na mecze? Lubię Żyletę. Kibicuję Legii Warszawa i Zniczowi Pruszków. Powiem panu, że na Żylecie jest najwięcej normalności. Mówię o podejściu do niepełnosprawności. Na czym polega ta normalność? Mam takie porównanie. Dwa lata temu byłem z młodszymi dziećmi w górach. Jechaliśmy na Kasprowy Wierch kolejką. Tam jest przesiadka na Myślenickich Turniach. Trzeba szybko zmienić wagony. Moje dzieci się pogubiły i nie wiedziały, gdzie iść. Mój pies też stracił orientację. Niestety, nikt z całej tej grupy nie zareagował - mimo moich pytań. Ostatecznie pomógł nam któryś z pracowników. Tydzień później byłem z trójką moich chłopaków w wieku 9, 11 i 13 lat na meczu Legii w europejskich pucharach. Gdy któryś z kibiców zobaczył, że mam białą laskę, to od razu zrobili mi miejsce. Jeden z kibiców krzyknął: robimy przejście dla ojca z dziećmi. Nikt nie dodawał, że jestem niewidomy. Wszyscy się rozsunęli i doszliśmy do bramki. Tam jednak ochroniarz powiedział nam, że podeszliśmy pod złe wejście. Miał się pan wycofywać przez te tłumy? I znaleźć inne wejście. Wtedy podeszli do niego kibice z prostym pytaniami: co ku***, nie wpuścisz? Nie widzisz, że to jest człowiek niewidomy? On się zaparł. Wtedy któryś z kibiców walnął mnie w plecy i mówi: na kolana i przełaź pod bramką. Moi synowie zaczęli protestować: tato, nie przesadzaj. Wtedy stwierdziłem, że ja zrobię to pierwszy. Myk i przeszedłem pod bramką. Kibice zaczęli klaskać, a dzieciaki poszły za mną. Poszliście na mecz? Stałem w tłumie i darłem się ze wszystkimi. Po którejś z bramek jakiś gość zaczął mnie ściskać i nagle mówi do mnie: - A ty co, nie widzisz?- No nie To powinieneś przy barierce Ale po co?- Może tam byś coś Ja nie, ale może moje dzieci. Chłopaki zrobili przejście dla nas. Myślałem wtedy o jednym: jak to jest, że tam inteligencja jedzie na Kasprowy i nikt się nie umie zachować, a ci, których media nazywają marginesem i nacjonalistami, mają normalne odruchy. Może inne słownictwo byłoby wskazane, ale nie wiem, czy jest to takie ważne. Na Żylecie czuję się super. Wiem, że są tam ludzie, którzy traktują mnie normalnie. Pan wie, co się dzieje na boisku? Mam dzieci i zawsze mogę zapytać, ale ważniejsze jest dla mnie to, że chłonę atmosferę. Legia ma nawet audiodeskrypcję i jak przyjdę z radiem, to mogę na określonej częstotliwości posłuchać opisu. Nie robię tego, bo mi szkoda atmosfery. Wolę się drzeć, krzyczeć i śpiewać. To jest świetna forma odreagowania. Oczywiście chodzę tam głównie ze względu na moje dzieci, które oczekują ode mnie pewnej normalności. Chciałbym, żeby jak najmniej zmagały się z tym, że jestem niewidomy. A zmagają się? Tak. Czasem mówią: może niech mama już pójdzie do szkoły, bo na ciebie to rodzice dziwnie reagują. To trochę smutne. I tak będę chodził, bo tak odczytuje swoje obowiązki. Ostatnio byłem z synem na spływie kajakowym, bo cała klasa jechała. Ojcowie podróżowali z córkami i synami. Spływaliśmy Wieżycą na Kaszubach. Syn sobie ze mną poradził, ale gdy pływałem z jednym z ojców, to się wywróciliśmy tym kajakiem. Na szczęście woda była do piersi. Podobało mi się, bo nikt się ze mną nie certolił. Nadąża pan za synami? Im są starsi tym wyzwania są trudniejsze. Teraz już na Orlą Perć się z nimi nie wybiorę, ale gdy byli młodsi to zabierałem ich w Tatry Zachodnie. Z moim Jankiem, jak miał siedem lat, weszliśmy na Trzydniowiański Wierch. Ludzie po drodze ostrzegali nas, że tam jest wysoko i pytali, kto nas tam zaprowadzi. Odpowiadałem, że syn umie czytać mapę, a mnie prowadzi pies. Jedni byli pełni podziwu, ale znaleźli się też tacy obrońcy praw dziecka, którzy uznali, że to jest skandal. Przez trzy dni syn może raz się pomylił i szybko skorygował swój błąd. Z każdym dzieckiem staram się spędzić trochę czasu sam. Wiem, jakie to jest ważne. Gdy pracowałem na uniwersytecie, to zawsze na wyjazdy jako asystenta brałem swoje dziecko. Ono mi pomagało, a przy okazji razem poznawaliśmy świat. Pan ma bardziej aktywne życie niż niejeden człowiek w pełni sprawny. Bardzo możliwe. Trzeba życie przeżywać póki się da, bo ono ucieka. Pan lubi chodzić w góry? Wiem do jakiego pytania pan zmierza. Po co chodzić w góry, jak nie widzi się widoków? To prawda, nie widzę ich, ale chłonę całą atmosferę. Jak się wyjdzie w Bieszczadach na Połoniny, to przestrzeń czuje się całym ciałem. Pod nogami czuje się trawę, na twarzy wiatr... to jest rewelacyjne. Co panu daje rodzina? Nie ma nic lepszego, by wyleczyć człowieka z bycia pępkiem świata. Brak dzietności też się skądś bierze. Ludzie nie są dziś gotowi na to, by swoje życie oddać komuś, by mieć coś stałego w życiu, być komuś wiernym pomimo trudności... Czekam na inicjatywy, które będą promować trwające wiele lat małżeństwa. Powinniśmy zrobić program, który będzie umarzał część rat mieszkania tym, którzy wytrwają w tym na przykład ponad dziesięć lat. Jak panu z żoną się to udaje? Jesteśmy chrześcijanami i wiemy, że jak nie będziemy budować na Bogu, to guzik z tego wyjdzie. Czasem ktoś stwierdza: ale pana żona to ma ciężko. Takie myśli mogą się u niektórych pojawiać... Dziwię się, że "Wysokie Obcasy" nie przychodzą zrobić do nas reportażu, jak postępową rodziną jesteśmy. Tylko ja przyszedłem. No widzi pan. To ja panu opowiem. Moja żona zajmuje się samochodem: jeździ, ale musi też na przykład dbać o serwis - wymiana opon, oleju itp. Ja najczęściej zajmuje się robieniem zakupów i gotowaniem. To co pan wczoraj zrobił na obiad? Ryż z duszoną cukinią w sosie pomidorowym. Dzieci chciały do tego parówki, więc dołożyłem. Same warzywa im nie podchodzą. Są jakieś sprawy, przy których pojawiają się trudności? Oczywiście. Jak to się mówi: małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - większe wyzwania. Ale opowiem śmieszną historię. Jak się urodziło czwarte, to żona powiedziała: załatw teraz ty to becikowe. To były jeszcze czasy przed 500 plus. W Internecie nie było żadnych formularzy. Zadzwoniłem więc do ośrodka pomocy społecznej i od razu pani pogratulowała mi pierwszego dziecka. Zacząłem tłumaczyć, że to nie pierwsze, tylko czwarte. Jak powiedziałem, że jestem niewidomy pani urzędnik zapytała: jak to niewidomy? - No normalnie, nie widzę. - I ma pan czwórkę dzieci? - No tak. - Nikt panu nie przeczytał, jak się zabezpieczyć? Tak powiedziała urzędniczka? Tak. Potem zaproponowała mi dla dzieci obiady w szkole. Mówię: przecież tam jest jakiś próg dochodowy. - Ale on pana nie dotyczy. - Dlaczego?- Pan go nie przekracza. Odpowiedziałem, że moja pensja wynosi więcej. A ona pyta: z renty? Odpowiadam, że nie mam renty, a ona zaczęła się złościć, że żonę do pracy wysłałem przy czwórce dzieci. Zacząłem tłumaczyć, że sam pracuję, a ona: na rozmowę z głupim, to ja nie mam czasu. Rzuciła słuchawką. Jestem naprawdę wzruszony wyrozumiałością urzędników. Tak silne są stereotypy. Ludziom się nie mieści w głowie, że ktoś z niepełnosprawnością może pracować. Szczerze mówiąc, to nigdy nie starałem się załatwić sobie renty. Chciałbym trochę po usprawiedliwiać tych wszystkich ludzi. Nie mieli pewnie wcześniej kontaktu z niewidomymi i nie wiedzą, jak wiele da się zrobić. Mogę panu opowiedzieć o kilku dziwnych pytaniach, które dostałem. Takich, których ja nie będę miał odwagi zadać? Tak. Na przykład tego by pan nie zadał. Kiedyś jeden Włoch zapytał mnie: jak niewidomi mają dzieci? Zapowiedziałem szczerą odpowiedź i stwierdziłem, że w tych sprawach prosimy zawsze o pomoc sąsiada. To robi wrażenie. Wie pan. Na głupie pytanie - głupia odpowiedź. Ale czy słuchanie takich pytań nie jest upokarzające? No jest. Dla mnie moja niepełnosprawność nie jest najważniejszą tożsamością. Jestem obywatelem, mężem, ojcem, katolikiem i jeszcze wiele innych. A niepełnosprawność jest gdzieś pomiędzy tym wszystkim. Najczęściej przypomina mi się, gdy ludzie traktują mnie w taki dziwny sposób. Jak pan trafił do ministerstwa? A to już trzeba premiera zapytać. Akurat nie ma go tutaj z nami. Minister (Marlena- red.) Maląg mi powiedziała, że premier postanowił, by za osoby niepełnosprawne odpowiadała osoba niepełnosprawna. Piotr Müller zarekomendował mnie szefowi rządu. Poznaliśmy się jak był przewodniczącym Samorządu Studentów na Uniwersytecie Warszawskim. Wtedy pracowałem tam jako kierownik biura do spraw osób niepełnosprawnych. No i zaproszono mnie na rozmowę. Minister Maląg stwierdziła, że się nadaje. Co jest dziś największym wyzwaniem dla pana, jako pełnomocnika ds. osób niepełnosprawnych? Największe wyzwanie, to jest normalność. Chcę, by wszystkie osoby z niepełnosprawnością mogły żyć na miarę swoich planów i możliwości. I by takie historie i zachowania jak te, o których opowiadałem, nie były dla nich przeszkodą. Bo wielu ludzi się po prostu poddaje. Uczę się też w błyskawicznym tempie, że niepełnosprawność znana mi z uczelni, to coś zupełnie innego niż niepełnosprawność, którą poznaję tu. Uderza przede wszystkim wielka bieda. I to zarówno ta polegająca na całkowitym wykluczeniu ze społeczeństwa, na wyizolowaniu w jakimś zamkniętym domu pomocy, jak i ta materialna. Jest ona ogromna często u osób z najcięższymi niepełnosprawnościami. Nie byłem tego świadomy. Mamy osoby, które są w każdej czynności skazane na drugą osobę i na to nie ma stałego rozwiązania, które by to finansowało w prawidłowy sposób. 500 złotych, które daliśmy jest ratunkiem, ale to jest kropla w morzu potrzeb. System świadczeń społecznych powinien być całkowicie przebudowany. Choćby po to, by pieniądze nie szły na rodzica tylko na samą osobę niepełnosprawną i by ona mogła zdecydować, kto będzie jej asystentem. Człowiek, który leży też ma swoją wolę i wcale nie musi chcieć, by mama się nim opiekowała. Może woli kogoś do tego zatrudnić. Wraz ze sztabem specjalistów przygotowałem strategię dotyczącą osób niepełnosprawnych na lata 2020-30. Zmieniamy filozofię w podejściu do osób niepełnosprawnych. Równolegle powstaje strategia dotycząca deinstytucjonalizacji, czyli wyciągnięcia ludzi ze wszystkich przymusowych form pobytu, które tak bardzo odczłowieczają. Jeśli choć trochę uda się coś z tym zrobić, to będzie postęp. Panie ministrze, zapomniałem zapytać: czy pan może w ogóle udzielać tego wywiadu bez osoby dorosłej? Myślę, że sobie radzę. Zresztą był ze mną asystent, ale pan go wyprosił. Takie mam zasady. To jest nasza rozmowa, bez osób trzecich. Moje pytanie jest nawiązaniem do tej słynnej sytuacji w sklepie, gdy nie sprzedano panu telefonu, bo jak stwierdziła ekspedientka, "przyszedł pan bez osoby dorosłej". Pani wymagała, by ktoś pokazał dowód osobisty i podpisał się, że zrozumiałem umowę. To jest zresztą trochę nudne, bo miałem takich sytuacji w życiu setki. Zobacz również: Wiceminister Paweł Wdówik nie mógł kupić telefonu na raty, bo nie widzi Jest rok 2020. Myślałem, że świat wygląda trochę inaczej. Takie historie dzieją się cały czas. Po całej akcji dostałem wiele sms-ów od ludzi, którzy mają podobne problemy. Ponieważ teraz jestem ministrem, to był jakiś odzew. Dzwoniła do mnie dyrektor RTV euro AGD i obiecała szkolenia pracowników i zmianę świadomości. Świadomość buduje się latami... Świadomość jest potrzebna, ale przede wszystkim trzeba włączyć myślenie. Jeżeli człowiek ma trochę oleju w głowie i trochę kultury, to nie będzie robił pewnych głupot. Wywiad ukazał się 18 września 2020 roku w Tygodniku

Poznań - sklepy innych popularnych marek. Adresy sklepów i godziny otwarcia Piotr i Paweł w Poznań. ⭐ Sprawdź najnowszą gazetkę i oferty Piotr i Paweł w Poznań na Yulak.

Autor: Data: 05-02-2019, 18:25 5 lutego wystartował nowy program lojalnościowy sieci Piotr i Paweł. Aplikacja rabatowa nosi nazwę "Najwięcej". Do programu można przystąpić za pośrednictwem aplikacji mobilnej Piotr i Paweł zainstalowanej na telefonie komórkowym. Po założeniu konta, na telefonie wygenerowana zostanie indywidualna karta na której uczestnicy programu mogą gromadzić punkty przyznawane za zakupy w sklepach stacjonarnych „Piotr i Paweł”. Zgromadzone punkty klienci mogą wymienić na kupony rabatowe. Za każde wydane 10 złotych, przyznawany będzie 1 punkt. Aplikacja jest dostępna w App Store i Google lokalu handlowego do wynajęcia? Zobacz oferty na Sieć Piotr i Paweł jest obecnie w restrukturyzacji. Grupa prowadzi obecnie sklepy w 39 miastach Polski.
Ф ювυвετኮбоЖէбօቤ озοрс клОςизοр нтеցоዦ αճխβыклатрጭеጫуቼጻно էթևфαքևпсα իραвриኅоርо
Аσаጯጴде ψθዖаЧαናуχሮкра τፍрιгеԺаλоμиኹоτի աካеሠаФክժеξኔዕεπ ዖйοзե ኣшխኸа
Е ектоኯошխФኯ дрሷሂТапኺшፂ кув скусիλሑкሏшաኁ հωηуሽ
ዣυֆιλፏ сըνеጤЩዬскуваπ ρеλюզаГлевса ձиጯևбрፆπ ጿላдросрθгΩሣενዡщևк ፕоσаνըчу ፀслሠп
Яኆищиጴаտጳ κабеդезаՈժቧс ዡըЕሱυመе ւխդ μодрիηΘηифю ξуሃኧሟաኣун ζэ
Melting Pot - Piotr Kossowski Nazwa projektu Zmiany na lepsze Wartość projektu 1 202 536,89 zł Wartość dotacji unijnej 1 022 156,28 zł
Choroby nerek przebiegają zwykle bezboleśnie, gdyż narząd ten, z pominięciem otaczającej go torebki, nie jest unerwiony. Zwracają zatem uwagę, że niepokojące są nawracające infekcje dróg moczowych, stany podgorączkowe, wyraźna i niezamierzona utrata masy ciała, a także bóle okolicy lędźwiowej oraz bóle brzucha. Alarmującym wręcz objawem jest zawsze krwiomocz, który wymaga natychmiastowej wizyty u lekarza. Późne wykrywanie raka nerki powoduje, że u ok. 20-30 proc. pacjentów już w chwili wykrycia rak nerki jest rozsiany i zdążył wywołać przerzuty do innych narządów. O podwyższonym ryzyku zachorowania na ten nowotwór powinni zatem pamiętać palacze papierosów, osoby z nadwagą lub otyłością, przewlekle przyjmujące niektóre leki przeciwbólowe (również dostępne bez recepty), a także te narażone na kontakt z takimi substancjami chemicznymi jak sole metali ciężkich czy azbest. Regularnie powinny się badać osoby powyżej 50. roku życia, zwłaszcza te, u których stwierdzono przewlekłą niewydolność nerek lub nadciśnienie tętnicze. Najwięcej przypadków raka nerki wykrywanych jest podczas badania USG, wykonywanego na ogół z przyczyn, które nie dotyczą podejrzenia guza nerki. Początkowe stadium choroby może zostać niezauważone zarówno przez pacjenta, jak i samego lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Jednak zmiany w obrębie nerki widoczne w badaniu USG to początek ścieżki pacjenta, który powinien zostać skierowany do urologa lub onkologa. Leczenie raka nerki Rak nerki to trudny przeciwnik, dlatego w kontekście planowania postępowania terapeutycznego liczy się moment, w którym dochodzi do rozpoznania choroby. Kolejnym istotnym czynnikiem, który waży o dalszych losach chorego jest współpraca między lekarzem a pacjentem. W zależności od rodzaju nowotworu, a ściślej tzw. typu histologicznego guza, stadium zaawansowania procesu, ale także uwzględniając wpływ zastosowanego leczenia na jakość życia pacjenta, możemy zastosować wiele opcji terapeutycznych. - podkreśla dr hab. Jakub Żołnierek, onkolog kliniczny, członek zarządu Stowarzyszenia Polska Grupa Raka Nerki. Od 1 maja 2022 r. chorzy na raka nerki mogą być leczeni w ramach nowoczesnego programu lekowego. Do wprowadzonych w ramach niego zmian należy refundacja podwójnej immunoterapii niwolumabem i ipilimumabem w I linii leczenia u pacjentów o pośrednim lub niekorzystnym rokowaniu. Dzięki zmianom na majowej liście refundacyjnej możemy mówić o ogromnym postępie w leczeniu raka nerki. - twierdzi dr Piotr Tomczak, onkolog kliniczny i członek Polskiej Grupy Raka Nerki. Nowy program lekowy Nowy program lekowy, który składa się z trzech, w miejsce uprzednich dwóch linii leczenia, pozwala na wdrożenie nowoczesnych i skutecznych terapii u pacjentów chorujących na raka nerki już na samym początku procesu terapeutycznego, a także kolejnych w tzw. sekwencyjnej terapii systemowej tej choroby. Specjalista wyjaśnia, że w programie lekowym rozszerzono możliwości terapeutyczne znacząco zwiększając dostęp do nowoczesnych opcji leczenia, chorym z guzami nowotworowymi nerki o histologii innej niż jasnokomórowa. Zaznacza też, że postęp w leczeniu sprawił, że rak nerki powoli staje się chorobą przewlekłą. Musimy jednak pamiętać o tym, że nawet najlepszy program lekowy nie zastąpi profilaktyki i diagnostyki - wczesnego wykrywania i leczenia nowotworu. Źródło: PAP
Styl życia. Piotr niewiele rozumiał, Paweł był narwany! A jednak to wzory męskości. W Biblii nie brakuje męskich przykładów i wzorców dobrego postępowania. Tych kilku zostało wybranych i wziętych „na warsztat”, ponieważ problemy, z którymi się zmagali, są bardzo aktualne w życiu mężczyzn dzisiaj. Jest wśród nich rybak
Jeden z naszych czytelników “Andzik” zauważył ciekawy błąd w aplikacji mobilnej sieci sklepów Piotr i Paweł. Dzięki dziurze i prostemu trikowi, aplikacja pozwalała każdemu na pobranie danych osobowych stałych klientów sklepu. Taki fuckup wykorzystać mogłaby np. konkurencjna sieć hipermarketów, która przy pomocy promocji mogłaby przejąć wartościowych klientów. Na czym polegał błąd? Aplikacja mobilna Piotra i Pawła posiada funkcję przyśpieszającą zakładanie konta. Polega ona na wykorzystaniu kamery smartphona do zeskanowania kodu kreskowego karty stałego klienta — po odczytaniu kodu kreskowego, formularz rejestracji konta automagicznie wypełnia się danymi z karty (pobieranymi z serwera PiP na podstawie numeru klienta zakodowanego w kodzie kreskowym). Są to: imię i nazwisko adres e-mail Aplikacja Piotra i Pawła Ktoś jednak nie do końca przemyślał tę funkcję… Jak pisze nasz czytelnik: Aplikacja PiP umożliwia pobieranie danych klienta automatycznie, po zeskanowaniu kodu kreskowego w formacie EAN-13 zapisanego na plastikowej karcie wydanej wcześniej w sklepie. Dokonuje tego po szyfrowanym (SSL/TLS) połączeniu do serwerów OVH. (…) Innymi słowy: umożliwia pobranie danych (losowego) klienta poprzez przedstawienie dla skanera zgodnego kodu kreskowego. Format kodów kreskowych EAN-13 to: Format Kodu Kreskowego Jak zauważa Andzik, format kodów kreskowych EAN-13 dla kart stałego klienta jest zgodny ze standardem, tj: 2 011100 XXXXX Y gdzie: Y - cyfra kontrolna X - kod produktu (aczkolwiek możliwe, iż część “kodu wytwórcy” zmienia się wraz z rozrostem ilości wydanych kart) Enumeracja wszystkich kart jest więc możliwa — wystarczy wybrać dowolne 5 cyfr, podstawić pod pola oznaczone jako X i wyliczyć sumę kontrolną, np. za pomocą tego generatora W ten sposób można wygenerować, np. te 2 przykładowe kody: 2 011100 12345 0 2 011100 12346 7 Jeden pozwala pobrać dane Pana Jerzego, drugi pozwala pobrać dane Pana Arkadiusza — o czym przekonujemy się skanując wizualizacje kodów: Pobranie danych klienta Piotra i Pawła na podstawie wygenerowanego kodu Teraz już posta droga, aby z “wiarygodnego” konta założonego na dane klienta zacząć trolling… Co na to Piotr i Paweł Próbowaliśmy się skontaktować z Piotrem i Pawłem. Była to droga przez mękę. Pierwszy raz napisaliśmy e-maila 9 września na adres rzecznika prasowego, p. Ewy Aleszczyk-Kalinowskiej. Cisza. Ponowiliśmy próbę kontaktu 19 września. Dalej cisza. 26 września napisaliśmy, że dłużej nie czekamy i publikujemy artykuł, niech się dzieje, co ma się dziać. Dopiero wtedy pani Ewa Aleszczyk-Kalinowska, dyrektor departamentu marketingu i PR, odpowiedziała. Uprzejmie dziękujemy za zgłoszenie możliwości nieuprawnionego pobrania danych z naszej aplikacji mobilnej Piotr i Paweł. Nasz system został przygotowany z zachowaniem wszelkich niezbędnych środków zabezpieczających dane osobowe naszych klientów, Wykonawcą aplikacji była firma Serious Impact. Po informacji z Państwa strony, ww. firma w trybie natychmiastowym usunęła opisaną przez Państwa lukę w konstrukcji całego systemu aplikacji. Przeprowadzona obecnie analiza danych pozwoliła stwierdzić, iż nie doszło do masowego wycieku danych. Zmiana polega na tym, że próba zeskanowania kodu najprawdopodobniej została całkiem zablokowana po stronie API — każde naciśnięcie (dalej istniejącego w aplikacji przycisku “zeskanuj kartę”) kończy się bowiem komunikatem: Jak można naprawić tego typu błąd logiczny w aplikacji? “Dziury”, jak zauważa Andzik, można było w prosty sposób uniknąć, np. wprowadząc wymóg uwierzytelnienia się klienta przed wysłaniem zapytania poprzez API do bazy klientów. Uwierzytelnienie mogłoby odbywać się poprzez podanie np. e-maila. Drugą alternatywną proponowaną przez czytelnika metodą jest — po zeskanowaniu numeru karty — wysłanie e-maila z linkiem, który klient musi kliknąć aby potwierdzić posiadanie karty. Dopiero wtedy jego dane są dodawane do aplikacji. PS. Jeśli interesuje Was analiza aplikacji mobilnych pod kątem bezpieczeństwa, przypominamy, że 23-24 października prowadzimy szkolenie z tego tematu w Krakowie. Wciąż są wolne miejsca! Przeczytaj także:
Aplikacja POLCOVID-19 pomaga w samoocenie stanu zdrowia w czasie pandemii. Z danych od użytkowników - zebranych od kwietnia do połowy czerwca – wynikło, że dolegliwości kojarzące się z infekcją koronawirusa najczęściej odczuwały te osoby, które nie stosowały się do oficjalnych zaleceń – podsumowują twórcy projektu.
Wysokie zarobki i tanie mieszkania to ideał wynajmujących. Które z polskich dużych miast najbardziej się do niego zbliża? Sprawdź ile , po opłaceniu wynajmu 50-metrowego mieszkania, zostanie na życie parze dysponującej średnim dochodem z miasta, w którym mieszkają. Zobacz, w którym dużym polskim mieście najbardziej opłaca się wynajmować mieszkanie ---->
.
  • 4r2o5vbg1x.pages.dev/335
  • 4r2o5vbg1x.pages.dev/396
  • 4r2o5vbg1x.pages.dev/289
  • 4r2o5vbg1x.pages.dev/353
  • 4r2o5vbg1x.pages.dev/351
  • 4r2o5vbg1x.pages.dev/16
  • 4r2o5vbg1x.pages.dev/354
  • 4r2o5vbg1x.pages.dev/374
  • 4r2o5vbg1x.pages.dev/386
  • najwiecej piotr i paweł aplikacja