Depart from Coral Bay to Ningaloo Reef for an 8 to 9-hour tour to swim with whale sharks. They are the biggest fish in the sea and make an annual appearance here between March and June. About this activity Free cancellation Cancel up to 24 hours in advance to receive a full refund Reserve now & pay later Keep your travel plans flexible—book your spot and pay nothing today. Covid-19 precautions Special health and safety measures are in place. Check your activity voucher once you book for full details. Duration 9 hours Check availability to see starting times. Live tour guide English Explore the Ningaloo Reef on a 8 to 9-hour boat tour Swim with whale sharks, turtles, and other marine life Celebrate the day with a glass of champagne and a fruit platter Enjoy a fully catered lunch, morning tea, and afternoon tea Join this 8 to 9-hour whale shark safari aboard Thunder. This vessel has been designed for comfort and has a large area for seating and standing, both downstairs and upstairs, and a 360-degree view from the wheelhouse. It is the perfect way to experience one of the few places in the world where these big beautiful whale sharks choose to visit. Your tour will begin at 7:30 AM. Take a short bus transfer to the jetty to board the vessel. Then, head out for your first reef snorkeling experience in the beautiful coral gardens. You will encounter numerous fish, reef sharks, and other marine species. After morning tea, your journey to the outer reef will begin. By this time, the spotter plane is already searching for your whale sharks and informing the crew of any other exciting marine life they have spotted along the way. The crew will do their best to allow you to experience as much wildlife as possible during the tour. Once the spotter plane has found a whale shark, the boat will make its way to it. You will be split into 2 groups of 10 and take turns to swim with the whale shark. To ensure that the whale sharks are not disturbed at their natural habit, you are allowed a maximum of 1 hour of swimming time with them. The boat stops on the return journey for a second reef snorkel at a different site. To finish the day, you can celebrate with a glass of champagne and enjoy a fruit platter. Snorkeling equipment and wetsuit Morning tea, afternoon tea, and buffet lunch Champagne and fruit platter Tour photographs What to bring Swimwear Water Know before you go This tour is subject to minimum numbers and weather conditions Please contact the local operator 1 day before your tour to confirm the status of the tour Please bring warm clothing, towels, sunscreen, and a water bottle Please note that although every effort is made to provide you with the opportunity to see and interact with the wildlife this cannot be guaranteed
4.8K views, 28 likes, 7 loves, 20 comments, 23 shares, Facebook Watch Videos from Nurkowanie Feelactive: Film z wyprawy nurkowej do RPA na rekinyJest takie miejsce na Cebu, które uczyniło wyspę sławną i przyciągnęło na nią rzesze turystów. Zanim to się stało filipińscy rybacy, znani ze swojej skuteczności, polowali na co tylko się dało, by zdobyć jedzenie. Na tuńczyki, kalmary, tilapie, snappery (po naszemu lucjany, serio!). Zwierząt ubywało, więc z czasem wzięli się też za rekiny wielorybie, potężne, ale wyjątkowo niegroźne ryby, łatwe do namierzenia, bo szukające planktonu tuż pod powierzchnią wody. Raz na jakiś czas pojawiały się na horyzoncie i kusiły kłusowników. Wreszcie rekiny trafiły pod ochronę. Polowań zabroniono, populacja zaczęła się odradzać, a ryby dalej pływały swoimi trasami pokazując się w oddali, co wkurzało miejscowych, bo wielkie cielska odstraszały mniejsze ryby, którymi żywiły się wioski. Lokalsi próbowali więc je przeganiać, zanim tematem nie zainteresowali się turyści. Byli skłonni zapłacić rybakom, by ci zabrali ich w pobliże rekina aby móc z bliska przyjrzeć się wspaniałemu zwierzęciu, a nawet z nim popływać. Trudno im się dziwić, to musi być naprawdę wspaniałe przeżycie! Miejscowi dobrze wyczuli, że to nawet lepszy biznes niż te całe polowania. Jakby tylko mieć cholera pewność, że rekin się zjawi, przecież turyści przyjeżdżają na tydzień lub dwa i nie mają czasu na poszukiwania. No i przyjeżdżają cały rok, a rekiny zaglądają tu jedynie od stycznia do marca. I tak chciwość posunęła ich do bardzo nieprzyzwoitego zagrania. Zaczęli dokarmiać rekiny i to nie ich naturalnym pokarmem, bo plankton jest problematyczny, a suszonymi krewetkami, których mieli dostatek. Przywiązali ryby do tego miejsca, rekiny wielorybie przestały migrować i wbrew naturalnemu instynktowi zamieszkały tam na stałe. Tak właśnie Oslob narodziło się na nowo, jako potęga turystyczna Filipin. W każdym miejscu, w którym nocowaliśmy na Cebu i na Bohol zostaliśmy zapytani przez miejscowych czy odwiedziliśmy już Oslob. Nie odwiedziliśmy i nie zamierzamy. – Jakto 110 procent? – Normalnie, jeśli pojedziecie do Oslob, to na pewno popływacie z rekinami wielorybimi – wyjaśnił nam dive master z Cebu, kiedy jeszcze planowaliśmy tę część naszej trasy. Wtedy po raz pierwszy zapaliła nam się lampka kontrolna. Wiedzieliśmy, że na filipińskich wodach występują te ryby, ale brzmiało to jakby ktoś złapał kilka sztuk i ogrodził je siatką. Zajrzeliśmy na Trip Advisor, a tam zachwyty wielu turystów, którzy spodziewali się długiej wycieczki łodzią, a tymczasem zwierzaki kręciły się tuż przy brzegu! Lampka zajarzyła się jaskrawą czerwienią i zaczęliśmy zgłebiać temat- pytać ludzi i czytać relacje tych co odwiedzili Oslob i tych co odwodzą od dorzucania się do kabzy rekinom rekiniego biznesu (a sporą kwotę od każdego rejsu zgarnia sam filipiński rząd). Wielu świadków naocznych przyznaje, że jest to rodzaj zoo na wodzie, ale w końcu taka okazja może się już nie powtórzyć. Też to poczuliśmy. Spotkanie oko w oko z rekinem wielorybim to z pewnością jedno z najbardziej niesamowitych przeżyć jakie można sobie wyobrazić. Widzieliśmy też filmy taty Rafała z nurkowania z tymi zwierzakami z Dżibuti i sami bardzo byśmy chcieli tego doświadczyć, ale nie w ten sposób w jaki oferują to w Oslob. Nie należymy do osób szczególnie zielonych, ale wierzymy, że trzeba szanować ekosystem. To co zrobiono w Oslob to oczywiście wierzchołek góry lodowej bezmyślnej interwencji człowieka w przyrodę. Bardzo przejrzysty przykład krótkowzroczności, przedkładania doraźnych materialnych korzyści nad trwałość ekosystemu. Rekiny w Oslob karłowacieją, a resztki niestrawionego nieodpowiedniego pokarmu jaki przyjmują doprowadził do zniszczenia koralowca na rafie. Jest on martwy, co przyznają miejscowi. A turyści zamiast zadać sobie trud zastanowienia się nad konsekwencjami swoich wyborów, czarują przemyśleniami w internecie: przecież gdyby działa im się krzywda, to by sobie odpłynęły. Gdyby głupota mogła latać to zaniosłaby już wielu ludzić choćby na Marsa. Sam świata nie zmienię! – pomyślało tysiąc osób i mimo wszystko popłynęło oglądać rekiny w Oslob. Podróżując każdy chce zobaczyć i przeżyć coś unikatowego, by potem wielokrotnie narzekać, że teraz wszystko takie turystyczne, że to już nie to samo co kiedyś. W zaganianym świecie wszystko przeżywamy szybko i intensywnie. Wydajemy oszczędności, aby podczas dwutygodniowych wakacji spotkać DZIKIE plemioniona, zdobyć sześciotysięcznik, zobaczyć rekiny. A te wredne akurat gdzieś się pochowały, mgła zatrzymała nasz samolot na lotnisku w górach, a w wiosce to jacy oni dzicy, skoro mieli kablówkę. Nie tak to miało wyglądać, wracamy sfrustrowani. Nic dziwnego, że pojawiają się takie oferty jak GWARANTOWANY SUKCES. Tylko, że w przyrodzie nie powinna istnieć taka gwarancja. Nie bez naszej ingerencji i nie dopóki zależy nam, aby nasze dzieci też miały SZANSĘ (nie gwarancję) poznania tych cudów, które przetrwały do naszych czasów. W naszej podróży nie odkrywamy nieznanego i nigdy nie było to naszym celem. Ruszyliśmy, aby zobaczyć kawałek świata, a nie nieść za sobą jakieś przesłanie. Dziś nadal nie zapisalibyśmy sztandaru hasłami, ale moglibyśmy umieścić w butelce jedną krótką wiadomość do przekazania światu: zmieniaj się powoli i nie zarażaj się tak bardzo pogonią za łatwym zyskiem. Czujemy, że naszym obowiązkiem jest zostawić napotkane miejsca w nienaruszonym naszą obecnością stanie. Zabierz tylko zdjęcia, zostaw wyłącznie odciski stóp – to hasło backpackerów sprzed lat wciąż powinno przyświecać wszystkim podróżującym. Czy uda się nam jeszcze odbyć spotkanie oko w oko z rekinem wielorybim? Bardzo sobie tego życzymy. Tylko niech to spotkanie odbędzie się na jego warunkach w jego naturalnym środowisku. Nakręceni to Ania i Rafał. Na półtora roku zamieniliśmy etat w biurze na życie w podróży. Z plecakiem i namiotem przemierzyliśmy Azję aż na kraniec świata w Nowej Zelandii. W drodze powrotnej już na rowerze przejechaliśmy z Chin do Gruzji zostawiając pod kołami między innymi szlaki Pamiru. Blog to nie tylko wirtualna szuflada wspomnień, będziemy tu dalej dzielić się przemyśleniami o świecie, często z przymrużeniem oka, bo tak jak w podróżowaniu, tak i w pisaniu o podróżach dystans ma znaczenie. Zostańcie z nami! Jeśli chcielibyście nam zadać pytanie, czy też zaproponować współpracę lub kierunek kolejnego wyjazdu, piszcie na adres: @
Oglądaj nowe odcinki programu "Kobieta na krańcu świata" w niedzielę o 11:00 w TVN i na player.pl: https://player.pl/playerplus/programy-online/kobieta-na-kKiedy po raz trzeci zeszliśmy pod wodę, nad naszymi głowami pojawił się w końcu zarys olbrzyma z ogromną, falującą płetwą ogonową. Charakterystyczny kształt oraz niezwykłe gabaryty nie pozostawiały żadnych złudzeń – rekin wielorybi! W końcu do nas przypłynął, ale… Lot do Legazpi Biało – żółty Airbus A320 linii Cebu Pacific, dość mozolnie wzbija się w powietrze, przecinając niewielką ilość śnieżno – białych chmur, znajdujących się na błękitnym niebie. Jeszcze wtedy towarzyszy nam przepiękna pogoda, a gorące promienie słoneczne skutecznie rozświetlają swoim blaskiem ponure wnętrze maszyny. Jednak nie trwa to długo – po niespełna 30 minutach wlatujemy w chmury, które jak się później okaże, już do końca dnia będą nam towarzyszyć. Kiedy koła samoloty gwałtownie uderzają o mokry pas startowy lotniska w Legazpi, z gęstych chmur, które unoszą się nad naszymi głowami pada gęsty deszcz. Co ciekawe, kiedy wychodzimy z samolotu na płytę lotniska, gdzie w tle widać potężny wulkan Mayon (najbardziej aktywny wulkan na całych Filipinach), obsługa wręcza każdej osobie charakterystyczne żółte parasole z logiem linii lotniczych. Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją, ale nie zaprzeczę – pomysł dość oryginalny i z całą pewnością pozytywnie mnie zaskoczył, zwłaszcza, że Filipiny to przecież kraj trzeciego świata, a nie raz przyszło mi w podobnych sytuacjach moknąć na terenie Europy. 🙂 Jak dojechać do Donsol? Po opuszczeniu lotniska w Legazpi, szybko dopada mnie Filipińczyk, trzymający w ręce kartkę z napisem „Donsol”. Nawiązuje się między nami króki dialog: – How much to Donsol?– One thousand three hundred peso.– Haha, no way, thank you. Odpowiadam z ironicznym uśmiechem. Planując wcześniej podróż z Legazpi do Donsol prześledziłem multum artykułów, blogów, itp. dzięki czemu dowiedziałem się, że normalna cena busa do Donsol powinna wynosić około 100 peso, więc sorry, tym razem przepłacać nie będę. 🙂 Lokalizacja terminalu w Legazpi, skąd odjeżdżają busy do Donsol. Opuszczam teren lotniska i rozglądam się za trycyklem, który zawiezie mnie do terminala, skąd odjeżdżają busy do Donsol. Oczywiście mogłem takiego trycykla wziąć bezpośrednio spod lotniska, ale jakimś dziwnym trafem przeczucie mi mówi, że mógłby on kosztować wtedy nieco drożej… 🙂 Nie mija nawet minuta od wyjścia z lotniska i zauważam na drodze charakterystyczny, trzykołowy pojazd, do którego macham ręką. Kierowca się zatrzymuje i po krótkim pytaniu o cenę przejazdu zauważam, że Filipińczyk nie mówi po angielsku. Po krótkiej wymianie zdań połączonej ze wspólną gestykulacją dochodzimy do porozumienia. Słyszę, że cena za transport będzie wynosić 50 peso więc nawet się nie targuję. W końcu docieram do terminala, gdzie już na dobre się rozlało… Mam do wyboru dwie opcje transportu do Donsol. Pierwsza to przejazd busem za około 100 peso, a druga to przejazd jeepneyem za około 70 peso. Decyduję się na busa, ale słyszę od kierowcy, że bus nie ma bagażnika więc będę musiał zapłacić ekstra 100 peso, ponieważ moje plecaki zajmą dodatkowe miejsce. Ok, nie chce mi się kłócić, tym bardziej, że czuję iż niewiele mógłbym ugrać więc się zgadzam. Czekamy jeszcze, aż w samochodzie zapełnią się wszystkie wolne miejsca i startujemy do Donsol (przejazd trwa około 90 minut). Aha, jeżeli byście kiedykolwiek wybierał w te rejony to zapamiętaj, że wszelkie busy i jeepneye nie odjeżdżają tutaj o określonych godzinach, ale wtedy, kiedy będą pełna. 🙂 Welcome in Philippines! 🙂 Gdzie spać w Donsol? Po przyjeździe do Donsol ponownie łapię trycykla, który ma mnie zawieść na nocleg do Dancalan Beach Resort. Cena? Z miejsca dostaję informację, że 50 peso więc również i tym razem postanawiam odpuścić jakiekolwiek targowanie i wsiadam do niewielkiej, wilgotnej już przyczepki. Jest tylko jeden mały problem… Wydaje mi się, że filipińczyk zawozi mnie w zupełnie inne miejsce, niż się umawialiśmy, ale szybko dostaję informację, że to tutaj. – Are you sure, that Dancalan Beach Resort is here?– Yes, this way.– Ok. No dobra, skoro tak… Jestem tutaj pierwszy raz, miasta w ogóle nie znam, więc zakładam, że jest ok. Poza tym deszcz, który pada na moją głownie jakoś zniechęca mnie od dłuższej dyskusji. Płacę i idę drogą, którą mi wcześniej wskazywał filipiński kierowca, a on sam, wraz ze swoją maszyną szybko znika w strugach ciepłego deszczu. Dochodzę do recepcji pierwszego hotelu, który spotykam (chociaż słowo hotel jest tutaj mocno przesadzone) i pytam o mój nocleg. – Magandang hapon, I am looking Dancalan Beach Resort.– Magandang hapon, Dancalan Beach Resort? Lokalizacja Dancalan Beach Resort w Donsol. Aha… Już zaczyna się ciekawie. 🙂 Na szczęście po krótkiej wymianie zdań dowiaduję się, że mój hotel faktycznie znajduje się w innym miejscu, ale dość blisko. Podnoszę plecaki z ziemi, zakładam je na plecy i wolnym krokiem ruszam w kierunku, gdzie podobno ma znajdować się Dancalan Beach Resort. Po drodze mijam jeszcze kierowcę trycykla, który mnie tutaj przywiózł, a ten spoglądając na mnie od razu się zatrzymuje. – Where are you going?– To my place, Dancalan Beach Resort is located somewhere else…– Ok, Come on, I will pick you up.– No, thanks, I will go for a walk.– Come on, for free.– No, thank you. Tym razem mam ochotę się przejść, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że mój hotel jest podobno gdzieś blisko więc dziękuję. Poza tym nie mam pewności, ile tym razem filipińczyk by mnie woził, zanim w końcu znalazłby właściwe miejsce. 🙂 Ale… w sumie trochę się zaskoczyłem… Odkąd przyleciałem na wyspę, pomijając naciągaczy na lotnisku, którzy oferowali przejazd do Donsol za 1200 peso, praktycznie nie miałem okazji się targować, a ludzie tutaj wydają się o niebo bardziej przyjaźni niż w Manili. I nie mam na myśli tylko wyłudzania pieniędzy, ale również sposobu bycia, patrzenia, obcowania, pomocy, itp. Miłe zaskoczenie, aż zaczynam się zastanawiać czy nie zostać tutaj nieco dłużej… 🙂 Ok, w końcu docieram do mojego hotelu. Melduję się w recepcji i odbieram klucze do niewielkiego pokoju, gdzie znajduje się spore łóżko, wiatrak i łazienka, w której jest nawet podgrzewacz ciepłej wody (rzecz wcale nie tak oczywista na Filipinach). Na moje potrzeby jak najbardziej ok, zwłaszcza biorąc pod uwagę cenę, jaką zapłaciłem tutaj za noclegi. Aha, WiFi oczywiście brak, ale tutaj praktycznie nigdzie nie uświadczy się internetu. Może to i dobrze… 🙂 Gdzie zjeść w Donsol? Zostawiam plecaki w pokoju i od razu idę do Bicol Dive Center, które znajduje się na przeciwko, a z którym jutro wypływam na nurkowania, gdzie mam nadzieję spotkać rekiny wielorybie. Załatwiamy biurokrację, pytam o godzinę wypłynięcia i na koniec najważniejsze…. 🙂 – Where can I eat good food?– What kind of food do you like?– Seafood.– Baracuda! Lokalizacja Baracuda Seafood and Cocktail w Donsol. Żegnam się z dziewczynką pracującą w centrum i głodny, jak najszybciej idę we wskazanym kierunku. W końcu, po lewej stronie drogi dostrzegam niewielką tabliczkę z jakże upragnionym napisem Baracuda, a nieco niżej kolejny napis: open from 5:00 pm. Patrzę na zegarek, dziesięć minut po siedemnastej więc idealnie! Szczęśliwy wchodzę do środka. 🙂 Faktycznie w bazie nurkowej nie kłamali… 🙂 Jedzenie tutaj jest pyszne! Mamy do wyboru ryby, kalmary, krewetki królewskie, itp. Wszystko to można oczywiście zamówić w zestawach z ryżem lub ziemniakami i pysznymi sałatkami. Przepiękny zachód słońca, który pomału zaczynał być widoczny w oddali, nadaje tylko temu miejscu dodatkowego uroku. Przy okazji, podczas rozmowy z właścicielką lokalu, dowiaduję się o możliwości dotarcia na bezludna, prywatna wyspę, którą widać na horyzoncie. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie wypytał o wszelkie szczegóły. 🙂 Dostaję konkretny plan wraz z wszystkimi, niezbędnymi kontaktami jak taką wycieczkę zorganizować samodzielnie. Oczywiście nie jest to najtańsze i najprostsze, ale… widząc zdjęcia z wyspy na jej telefonie jestem pewien, że kolejnym razem, kiedy tylko uda mi się tylko odwiedzić Donsol ponownie, z całą pewnością spróbuję się tam wybrać! Ciąg dalszy nastąpi… No tak, wspomniałem o rekinach wielorybich, a rozpisałem się o transporcie, hotelach i jedzeniu w Donsol. Wpis ten wyszedł już na tyle długi, że postanowiłem podzielić go na dwie części i obiecuje, że w najbliższym czasie dodam drugą część, w której opiszę już bardzo dokładnie całą wycieczkę wraz ze spotkaniem tych przepięknych ssaków oraz… coś jeszcze. 🙂 Tłumaczenia w kontekście hasła "nad rekinami" z polskiego na angielski od Reverso Context: Czytaliśmy o pani badaniach nad rekinami. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Azja Filipiny Europa Islandia Noclegi Noclegi na Islandii Nowe kierunkiAzja